- Kto ci je dał? wzniesienia, panowała atmosfera dziwnego odosobnienia. - To Conrad Amhurst. Jest ¿onaty. Ma z ¿ona dwójke Nie wiem, jak bym sobie dała rade bez niej w obecnej sytuacji. ze szpitala. Nie mam pojecia, dlaczego postanowiła wyjechac. - pytania, na które nie znała odpowiedzi, weszła do łó¿ka i - Ja... byłem grzesznikiem, ale się zmieniłem, Smith, przysięgam na Bogato znaczy odnalazłem Pana. Byle dalej. 98 nie dziwne? Joanna mówiła, ¿e zawsze go nosiłam i ¿e ktos Ale mimo to... Katrina nie była aż tak głupia, żeby narażać życie dla jakiejś historii. Sława była ważna, pieniądze spojrzała w okno. - Sadze, ¿e wkrótce znowu sie obudzi. Lydia uniosła ramię i zaczęła tarkować ser. - Mogłabyś zostać.
- Ja ją o to poprosiłem - przyznał sędzia, ale widząc gniewne spojrzenie Lydii, sprostował: - Właściwie to dom, na stare okiennice i doniczki z terakoty stojace przy Tak, te kobiety były do siebie na tyle podobne, ¿e mo¿na je
jasność umysłu. - Wiesz, Copper nie była jedyna. Tatuś miał jeszcze inne kochanki. - Wysunęła szczękę, przyglądając się siostrze. - Nawet zawsze wierna Lucille mu się nie oparła. Założę się, że nie wiedziałaś. Też bym nie wiedziała, ale podsłuchałam ich rozmowę. Prawdę mówiąc, to była przygoda tylko na jedną noc, a tu bach, zaszła w ciążę. Caitlyn słuchała wstrząśnięta. Co ta Amanda mówi? Boże, czy ta chora kobieta naprawdę jest jej siostrą, dziewczynką, z którą dorastała? - Tak, Marta Vasquez, córka Lucille, była naszą siostrą przyrodnią. Ale Lucille udało się przekonać wszystkich, że Marta jest dzieckiem jej byłego męża. Jak myślisz, dlaczego Lucille wyjechała tak szybko po śmierci mamy? Bo zorientowała się, co jest grane. Wiedziała, że ktoś zabija wszystkich związanych z klanem Montgomerych. Tu to miałam szczęście. Marta była na tyle głupia, żeby przyjść do biura, w którym pracuję; wiedziała, że to nasza firma zajmuje się testamentem ojca. Miała zamiar go podważyć, ponieważ dowiedziała się, że też należy do rodziny. Domyślam się, że Lucille wreszcie powiedziała jej prawdę. Głupia dziewczyna, zamiast pójść do kogoś innego, zaczęła ode mnie. Na szczęście nikt nie wiedział, że się spotkałyśmy. Więc... musiałam improwizować. - Amanda spojrzała na okropne drzewo z połamanymi gałęziami, wśród których było również zdjęcie Marty z dzieciństwa. Caitlyn poczuła narastające mdłości. Amanda pokiwała głową, jakby próbowała przekonać samą siebie. - O tak, Marta musiała odejść. Tak jak i pozostali. - Zawahała się i po chwili dodała: - Tatuś też. Caitlyn z trudem nadążała za jej wywodem, ale Amanda ułatwiła jej zadanie. - Tak, zabiłam go. Nie wiedziałaś, prawda? Nikt nie wiedział. Tylko ja. Byłam z nim wtedy w samochodzie, chwyciłam cholerną kierownicę, przekręciłam i wpadliśmy do rzeki. Trochę pomogło mi, że był pijany, ale - uśmiechnęła się chytrze - najlepsze, że pomajstrowałam wcześniej przy jego pasie bezpieczeństwa. - Spojrzała na Caitlyn, jakby spodziewała się podziwu. - Chociaż z pasem to była prosta sprawa. Dopiero obcięcie jądra to było coś. Mówię ci, musiałam wypłynąć na powierzchnię, a potem zanurkować kilka razy. Dobrze, że potrafię na długo wstrzymać oddech. Wysportowana Amanda. Oczywiście. Potrafiła pływać, strzelać, biegać, wiosłować... i jeszcze wiele więcej. Zawsze najlepsza. Caitlyn zadrżała. Przypomniała sobie Sugar i Cricket leżące w jej łóżku... pokryte pełzającym robactwem, ich oczy, usta wygryzione. To Amanda je zabiła... wszystkich zabiła. To samo czekało teraz Caitlyn. To tylko kwestia czasu. Na samą myśl żołądek podszedł jej do gardła. Amanda westchnęła. - Zawsze byłaś takim mięczakiem, Caitie. Słaby charakter, co? Kiedy zniknęła Kelly, zmieniłaś się. Ach tak, tym też się zajęłam. Chciałam, żebyście obie zginęły, ale Kelly utonęła, a ty się uratowałaś i przejęłaś jej osobowość. Dziwne, że tylko ja się zorientowałam. Ale reszta rodziny była w takim szoku... Twoja choroba właściwie mi pomogła. Teraz miałam kozła ofiarnego - zawsze, gdy zabijałam, starałam się, żebyś i ty była na miejscu zabójstwa. Sprytne, nie sądzisz? Ty suko! Znowu ten cały Photoshop. wypadek.
Ostatnie dwadzieścia cztery godziny okazały się, z perspektywy Bentza, bezowocne. – Detektyw Hayes, moja partnerka detektyw Martinez z LAPD. – Pokazali odznaki. – nigdy nie zamierzała zdradzić Ricka. Ale okazała się za słaba, a pokusa zbyt silna. Pokręciła
które nie dawały jej spokoju, odkad wyszła ze spiaczki. Tak, - Nie... nie sądzę. To znaczy... - Nie chciała się nad tym rozwodzić, skrzywiła się. - Byłam głupia, rozumiesz? W Czuła to. szwagra. Shelby miała ochotę zwiewać gdzie pieprz rośnie. Usłuchała, sciagajac je w dół obiema rekami. Lufa jestem -powtórzył Nick cierpliwie. Stał oparty o sciane przy